Czy flakony kolekcjonerskie to fanaberia?

Czy flakony kolekcjonerskie to fanaberia?

 

Bardzo często popularne zapachy zostają ubrane w szczególnie urodziwe (choć czasami kiczowate) flakony. Czasem to dodanie kokardki, zazwyczaj zmiana koloru flakonu – np. w okresie świątecznym rządzą czerwienie i złocistości, albo garść brokatu. Wielkie koncerny zrobią wszystko, by przyciągnąć naszą uwagę. 



I skoro kupujemy perfumy X już od kilku lat, to widząc dno we flakonie pędzimy do perfumerii, by uzupełnić zapasy. Na miejscu okazuje się, że X dumnie prezentuje swoje uroki w nowym, odświętnym ubranku. Upewniamy się, że zapach jest ten sam, że wraz z nowym flakonem nie dokonano zmian w kompozycji zapachowej, po czym pędzimy z tym cudeńkiem do kasy. I pewnie większość osób nie widzi w tym nic złego. 



Często piszą do mnie osoby,  które czują się w swojej pasji kolekcjonowania perfum niezrozumiane. Ich otoczenia zarzucają im próżność, lekkomyślność. Bo po co kupować perfumy w szczególnym flakonie, skoro już ma się je w innym? Tutaj trudno jest cokolwiek doradzić, bo zmienienie mentalności sceptyków jest raczej niemożliwe. Zawsze radzę, by nie przejmować się komentarzami takich osób i jasno komunikować, że są one całkowicie niepotrzebne. Jeśli ktoś nie potrafi zaakceptować, że ludzie lubią sprawiać sobie mniejsze lub większe przyjemności, to z tym kimś dialogu nie nawiążemy. Wyrobienie sobie dystansu i poczucia humoru w tej kwestii jest czymś bardzo istotnym. Sama podeszłam do tego podobnie. Nazwałam siebie EDPholiczką (EDP od Eau de Parfum) nie bez powodu. Dzięki temu sama określam swoją kondycję z pewną dozą humoru, nie czekając aż ktoś mi powie, że np. przesadzam z perfumami. Z uśmiechem odpowiem: wiem, jestem EDPholiczką. Przed nikim tego nie ukrywam, wręcz przeciwnie, piszę na ten temat na blogu.





I pomimo, że nic nie daje mi takiego dreszczyku emocji jak kupowanie perfum to… Sama jestem posiadaczką jednego flakonu kolekcjonerskiego, mianowicie Dolce & Gabbana The One w czerwonym flakonie. Robi wrażenie, mnie podoba się bardzo. Dostałam go w prezencie i byłam bardzo zadowolona, że moje wymarzone od dawna perfumy mam w takim wyjątkowym flakoniku. Więc jakoś czuję magię tych edycji specjalnych. Jeśli mówimy o The One, ta moja buteleczka nie jest jedyną limitowanką. Do wyboru jest jeszcze Lace, czyli koronka, a także Gold, czyli flakon „oblany” złotem. Nie będę ukrywać – robią na mnie wrażenie, o wiele bardziej niż klasyczny (i piękny w swej prostocie) flakon The One.





Nie widzę nic złego w kolekcjonowaniu flakonów, nawet jeśli ktoś kupuje tylko takie odmiany buteleczek. Każdy z nas ma swoje zainteresowania i kolekcjonuje to, na co go stać. Choć ja osobiście nie czuję potrzeby kupowania świątecznego My Burberry, które już z oddali krzyczy moje imię i prosi, by go przygarnąć, to wcale nie dziwi mnie to, że fanki tego zapachu na ten flakonik zachorowały. Widzę zdjęcia limitowanych Miss Dior z przepięknymi zdobieniami, brokatowy flakon La Vie est Belle i wyobrażam sobie, ile mogą przynieść radości kolekcjonerom. Kto wie, może kiedyś sama dołączę do tego grona?


A co Wy myślicie o zbieraniu flakonów kolekcjonerskich?
Powrót do listy artykułów

Zostaw komentarz

Pamiętaj, że komentarze muszą zostać zatwierdzone przed ich opublikowaniem.